top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 172093.17 km
- w tym teren: 62570.10 km
- teren procentowo: 36.36 %
- v średnia: 22.71 km/h
- czas: 313d 21h 30m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

XC

Dystans całkowity:935.23 km (w terenie 726.68 km; 77.70%)
Czas w ruchu:47:52
Średnia prędkość:19.54 km/h
Maksymalna prędkość:59.31 km/h
Suma podjazdów:7312 m
Maks. tętno maksymalne:178 (101 %)
Maks. tętno średnie:167 (93 %)
Suma kalorii:2700 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:30.17 km i 1h 32m
Więcej statystyk
  • dystans : 17.10 km
  • teren : 17.00 km
  • czas : 00:53 h
  • v średnia : 19.36 km/h
  • v max : 36.17 km/h
  • hr max : 176 bpm, 98%
  • hr avg : 167 bpm, 93%
  • podjazdy : 205 m
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Kleczew

    Niedziela, 22 maja 2016 • dodano: 22.05.2016 | Komentarze 8


    Drugi start w cyklu MTB PFKA CUP - tym razem w Kleczewie.
    Tegoż dnia zrobiło się bardzo ciepło, temperatura w pokładowym komputerze mojej starej fury pokazała po dojechaniu na miejsce 27.5°C, a w słońcu pewnie więcej, w dodatku miejsce rozgrywania zawodów to wielka otwarta przestrzeń, czyli nie moje klimaty do żywiołowego ścigania. Trudno, napierać trzeba, jak się ma cele na sezon - w moim przypadku dekorowana generalka w XC :)

    Od początku do końca owej wyścigowej imprezy towarzyszył mi świetny kumpel - Dawid, startujący w elicie. W trakcie rozgrzewki obaj stwierdziliśmy że tutejsza pętelka nam nie pasuje - za płasko, całość dało się przejechać z blacika, ilość technicznych odcinków znikoma, a najwięcej problemików sprawiały piaszczyste fragmenty. Poza tym na kilkanaście minut przed startem Mastersów spod przedniego koła mleczko popryskało - uszczelniło po minucie i wystarczyło dopompowanie (po powrocie zauważyłem rozcięcie które trzeba załatać od wewnątrz opony).

    No to o 13:30 start. Do pokonania mieliśmy 8 okrążeń po 2.5 km każde. Liczebność stawki Mastersów i Juniorów Młodszych taka jak na pierwszej fotce. Tętno jeszcze przed ruszeniem miałem za wysokie i od razu wiedziałem że to nie będzie mój dzień. Sam start z pierwszej linii nie wyszedł mi, trochę sztuk mnie powyprzedzało i już na pierwszym zakręcie znalazłem się w miejscu, które niemal bez zmian dowiozłem do mety. I tak kręciłem swoje, po drodze z lekkim smutkiem patrzyłem jak czołówka stopniowo się oddalała. Tętno cały czas szalało w okolicach 170 bpm, różnymi sposobami starałem się je obniżyć, ciężko szło. Na pierwszych kilku okrążeniach otuchy dodawał mi napierający przede mną Arek Suś (zajął 3 miejsce w kategorii, do tego po drodze miał mały defekcik). Kolejne okrążenia nie przyniosły żadnych zmian w mojej części stawki, jedynie Arek powoli zaczął mi się oddalać. Wypada wspomnieć że w trakcie całego wyścigu gorąco wspomagał mnie micor, zarówno jako szalony kibic, zaplecze techniczne (podawał swój bidon ze zbyt słonym izo), jak i fotograf w jednej osobie :). No, na szóstym okrążeniu dostałem dubla od dwóch rywali, późniejszych zwycięzców Masters I i II, również na tym okrążeniu udało się jednego młodego wyprzedzić. A na siódmym kółku i przy dużej prędkości nie wyrobiłem się w mieszance piasku z trawą i ze skośnym krawężnikiem - w efekcie gleba ze szlifami na kolanie i wykrzywiona kierownica zaliczone. Gdy się pozbierałem i naprostowałem kierownik to wyprzedziło mnie dwóch (dubel? utrata miejsca?) i tak już bez rewelacji dotarłem na metę.

    12/25 - open Masters + Juniorzy Młodsi
    3/6 - Masters II

    Strata do zwycięzcy zarówno open, jak i moja kategoria - dubel niestety :(
    Ogólnie nie było tak źle, traska dała popalić, no i cenne punkty do generalki zaliczone.

    Tak, startowałem z pierwszej linii :)
    Tak, startowałem z pierwszej linii :) © JPbike

    Napieranie ze starym znajomym - Arkiem
    Napieranie ze starym znajomym - Arkiem © JPbike


    Kleczewskie klimaty na pętelce XC, czyli wielka otwarta przestrzeń
    Kleczewskie klimaty na pętelce XC, czyli wielka otwarta przestrzeń © JPbike

    To chyba jedyny techniczny elemencik na pętelce
    To chyba jedyny techniczny elemencik na pętelce © JPbike

    Uff, ale gorąco, nie moje klimaty, trzeba dużo pić
    Uff, ale gorąco, nie moje klimaty, trzeba dużo pić © JPbike

    Widać że pętelka mi nie pasowała, jechać trzeba po punkty do generalki :)
    Widać że pętelka mi nie pasowała, jechać trzeba po punkty do generalki :) © JPbike

    Pudło i pucharek mam, miejsce adekwatne do dyspozycji tegoż dnia :)
    Pudło i pucharek mam, miejsce adekwatne do dyspozycji tegoż dnia :) © JPbike






  • dystans : 17.62 km
  • teren : 17.62 km
  • czas : 01:05 h
  • v średnia : 16.26 km/h
  • v max : 35.49 km/h
  • hr max : 178 bpm, 99%
  • hr avg : 162 bpm, 90%
  • podjazdy : 363 m
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Pniewy

    Niedziela, 8 maja 2016 • dodano: 09.05.2016 | Komentarze 9


    Mistrzostwa Wielkopolski w kolarstwie górskim - w 100% nie mogło mnie tam zabraknąć. Kolejny raz z rzędu zawody odbyły się w Pniewach. Prace na pętelce, jakie ostatnio wykonali chłopaki z Odjechani-Team.pl - wielki podziw, zrobili niemal wszystko że poziom trudności zarówno kondycyjny, jak i techniczny był taki, że godnie można wyłonić mistrzów Wielkopolski.

    Po spoko dojechaniu i załatwieniu formalności czas na rozgrzewkę z Drogbasem i Hulajem. Najpierw przejechałem z nimi jedno kółko XC, po tym sam troszkę po asfalcie tam i z powrotem - przez ten czas niepokoiło mnie średnie samopoczucie i zbyt wysokie tętno, czyli przez to wiedziałem że na wyścigu będzie ciężko i było.

    Na starcie ustawili mnie w drugiej połowie stawki Mastersów. Drogbas przede mną i wmawiałem kompanowi aby uważał na siebie, bo na Sudety musi być sprawny :). Z rywali w mojej kategorii znałem tylko dwóch (Hulaj i Piotr Wojdyło). No i poszli. Próba przebicia się jak najbliżej czołówki nie wyszła mi - noga i samopoczucie jeszcze nie te. No to znalazłem się w drugiej połowie stawki i bez szaleństw podążałem za poprzedzającymi mnie zawodnikami. Na pierwszym kółku kilka razy byłem blokowany, jak i z trudem udało się paru wyprzedzić. Od drugiego okrążenia zrobił się pełny luz i można było w 100% robić swoje, tyle że w dalszym ciągu nie mogłem się rozkręcić w żywiołowego maxa. Próbowałem również dogonić będącego przez spory czas w zasięgu wzroku Hulaja, nie udało się - widocznie był w lepszej dyspozycji, a drugi rywal Wojdyło miał mały defekcik i 4 minuty za mną na mecie. Na trasie gorąco dopingował mnie Dawid. Na końcówce 2 okrążenia udało się trochę wejść w swój rytm, zresztą nie do końca. Znani mi rywale do pokonania byli wtedy już daleko z przodu, zatem 3 i 4 okrążenie przejechałem w całości po swojemu, a na końcówce udało się dogonić jednego i wygrać z nim finisz, mimo że w wynikach jest tuż przede mną.

    Natomiast wszystkie techniczne przeprawy, jakie czyhały na pętelce pokonywałem sprawnie, co mnie cieszyło. Troszkę problemów miałem podczas przejazdu przez kamienną rzeź, zresztą w dwóch przypadkach to wina przyblokowywujących mnie (tam się nie hamuje). Poza tym ilość ostrych zakrętasów i wertepów spowodowała że mnóstwo razy gubiłem się w doborze przełożenia, bywało tak że kręciłem na 38/36, albo 24/11 :)

    15/30 - open Masters
    2/7 - Masters II

    Strata do zwycięzcy (Robert Syc) - 6:07 min - prawie tak samo jak rok temu.
    Strata do koszulki mistrzowskiej (Hulaj zgarnął) - 1:46 min - cóż, może za rok... :)
    A Drogbas przyjechał 1:43 min przede mną, zaliczając glebę ze szlifami, no tak...

    Fotki by Krzysztof Nowak i z mojego aparacika (by micor).
    Ciężki ten podjazd, mi za każdym razem wchodził sprawnie
    Ciężki ten podjazd, mi za każdym razem wchodził sprawnie © JPbike

    Na takich technicznych pętelkach czuję się jak ryba w wodzie :)
    Na takich technicznych pętelkach czuję się jak ryba w wodzie :) © JPbike

    Ale fajnie tędy po dechach pomykać :)
    Ale fajnie tędy po dechach pomykać :) © JPbike

    Istny rollercoaster :)
    Istny rollercoaster :) © JPbike

    Zostałem wicemistrzem Wielkopolski :)
    Zostałem wicemistrzem Wielkopolski :) © JPbike





  • dystans : 24.77 km
  • teren : 24.00 km
  • czas : 01:32 h
  • v średnia : 16.15 km/h
  • v max : 59.31 km/h
  • hr max : 176 bpm, 97%
  • hr avg : 163 bpm, 90%
  • podjazdy : 389 m
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Mroczków Gościnny

    Niedziela, 5 lipca 2015 • dodano: 06.07.2015 | Komentarze 12


    Finał cyklu MTB Hurom Series XC.

    Tym razem miejscówka nieprzypadkowa, w Mroczkowie Gościnnym koło Opoczna (320 km od mojego domu), w rodzinnej miejscowości Marka Galińskiego, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym przeszło rok temu.

    Pogodę tegoż dnia mieliśmy wręcz upalną, ponad 30°C, więc starannie zadbałem o odpowiednie nawodnienie. Ponoć takie warunki nie są dla mnie, ale co zrobić ? Walczyć na tym XC muszę, generalka (cel na obecny sezon) zobowiązuje !

    Organizatorzy przygotowali niezłą pętelkę urządzoną w starym parku (bardzo miły cień) i niemal na każdym metrze widać było ile włożyli wysiłku w przygotowanie trasy godnej finałowych zmagań. O ile przewyższenia nie powalają, to ilość zakrętasów zapewne przekroczyła setkę (prędkość średnia mówi sama za siebie), technicznych odcinków było co niemiara, m.in. przejazd przez hol budynku i zjazd po schodach, dużo głębokich rowów, mostków, kamiennych przeszkód, przepraw przez strumyczki, atrakcja w postaci przejazdu przez … pakę auta dostawczego :), do tego zaledwie dwa ledwo 50m proste odcinki, które jednak nie dawały chwili załapania oddechu … W sumie konkret XC !

    Po rozgrzewce (przypominam że straciłem tylny hamulec) czas ustawić się na starcie, w nietypowym miejscu, bo na zwykłej drodze bez żadnych barierek. W sumie znakomity pomysł, bo to był idealny odcinek do rozciągnięcia stawki. Sędzia wyczytał mnie jako pierwszego, czyli Mistrz XC ze mnie :). Najgroźniejszy rywal w generalce, Artur Zarański jednak nie przyjechał. Dowiaduję się że mamy do pokonania aż 6 rund po niespełna 4 km, czyli czeka mnie najdłuższe XC w karierze !

    No to START. Pierwsze ze 300 m lecą w dół po asfalciku, że tam osiągam v maxa, takiego że zabrakło przełożenia :). Kilku mnie wyprzedza, ale i tak utrzymuję (i utrzymałem się do mety) w top 10 open. Pierwsze kółko jest najdłuższe, bo wzbogacone o wspomnianą rozbiegówkę i mija mi średnio, tętno mam trochę za wysokie (typowe w upały), więc jadę zachowawczo i za jednym gościem w koszulce podobnej do czerwonych grochów :). Drugie kółko przebiega równie zachowawczo, zaczynam wchodzić na swoje obroty i łapię dobre samopoczucie. Kolejne kółko. Wspomniany gość zaczyna mnie blokować i słabo radzi na technicznych odcinkach, tak że na kamiennej sekcji potykam się przez niego. Po jakimś czasie z łatwością wyprzedzam owego gościa i dalej w 100% jadę swoje. Idzie mi dobrze, nie czuję żadnych odznak kryzysu, czy zmęczenia upałem. W jednym miejscu stoi Ania (żona Arka z Bydzi) i polewa mnie wodą – co za ulga (uczyniła to trzykrotnie, za co wielkie dzięki !). Od końca trzeciego kółka zaczynam dublować, czyli jest dobrze, no i cały czas widzę na mijankach poprzedzającego mnie kolegę (Piotr Wojdyło). Nie od dziś wiadomo - technika jest moją mocną stroną, że brak tylnego hamulca powoduje że traciłem co najwyżej od kilkunastu sekund do pół minuty na okrążeniu. I tak dalej bez rewelacji pokonuję ostatnie okrążenia równym tempem. Na początku przedostatniego okrążenia picie się skończyło, dałem radę i po przeszło półtora godziny walki z radością osiągam metę. Generalka w tym cyklu XC zaliczona !

    8/23 – open SuperMasters plus Juniorzy Młodsi
    4/10 – Masters I

    Strata do zwycięzcy, jak i Masters I (Janusz Łodej ze Stali Rzeszów) – 9:14 min

    Foto by Tomasz Hoppe, MTB Opoczno, a ta z dekoracji z mojego aparacika (by Ania).
    Startujemy. Ruszam z eleganckiej pozycji :)
    Startujemy. Ruszam z eleganckiej pozycji :) © JPbike


    Duża ilość ciasnych zakrętasów to JPbike w swoim żywiole :)
    Duża ilość ciasnych zakrętasów gwarantuje JPbike'a w swoim żywiole :) © JPbike


    Czyste szaleństwo, które wręcz uwielbiam :)
    Czyste szaleństwo, które wręcz uwielbiam :) © JPbike


    Podium wyścigu (Masters I). Tu to odbieram gratulacje od córki Galińskiego :)
    Podium wyścigu (Masters I). Tu to odbieram gratulacje od żony i córki Galińskiego :) © JPbike



    A teraz generalka cyklu - po Bydgoszczy (słabiutkie 23 miejsce), Pniewach (tak se 10), Dusznikach-Zdrój (piękne 3) i wspomnianym Mroczkowie Gościnnym (4) zupełnie niespodziewanie zostałem ZWYCIĘZCĄ w kategorii najmłodszych Mastersów !

    Zostałem Mistrzem, jestem dumny :)
    Zostałem Mistrzem, jestem dumny :) © JPbike


    Czyli jedno z wielu kolarskich marzeń się spełniło !
    Powiem Wam że osobiste gratki dostałem od asów MTB (Michał Górniak i Artur Sobkowiak) :)
    Ależ się cieszę, upiję to wraz z nadejściem wakacyjnego urlopiku ... :)

    Strach pomyśleć co będzie w Masters II (odpowiednik M4) ... :)





  • dystans : 16.01 km
  • teren : 12.00 km
  • czas : 00:56 h
  • v średnia : 17.15 km/h
  • v max : 55.68 km/h
  • hr max : 175 bpm, 97%
  • hr avg : 157 bpm, 87%
  • podjazdy : 528 m
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Duszniki-Zdrój - Jamrozowa Polana

    Sobota, 6 czerwca 2015 • dodano: 08.06.2015 | Komentarze 8


    Trzeci w sezonie start w MTB Hurom Series 2015. Tym razem miejscówka w górach – Duszniki-Zdrój, na Jamrozowej Polanie, na sporej wysokości (665 m), będąca dla mnie pierwszym w karierze startem XC w górach.

    Organizatorzy przygotowali pętelkę o długości 4 km i 140 m w pionie, wytyczoną na terenie do uprawiania narciarstwa biegowego i biathlonu. Zatem – start i meta asfaltowa przy strzelnicy, tzw. karne kółko dla pudłujących biathlonistów jako rundka rozciągająca i nawrót, typowo górskie szuterki podjazdowo-zjazdowe, troszkę odcinków z wykoszoną trawą, asfaltowy mostek, pokaźna i głęboka na ok. 30-40m dziura (rynna ?) w którą wjeżdżało się z pełnym rozpędem, takim by stamtąd szybko wydostać się pod górę :), porządny podjazd ze ścianką 24% (wg orga 29%) – poległem tam tylko na rozgrzewce, a w trakcie wyścigu za każdym razem podjechane. Na koniec pętelki był ciężki nawierzchniowo i szeroki singielek podjazdowy, po tym już tylko superszybki asfaltowy (v max) zjazd z łukami wprost do mety. Ogólnie spoko pętelka, bardziej kondycyjna niż techniczna.

    Po rozgrzewce na starcie Mastersów zjawiło się nas … 10 osób :). No to zrobiło się bardzo kameralnie, wesoło, a najliczniejszą obsadę stanowiła Wielkoplska :). Niska frekwencja to nie moja sprawka. No i ... jest super-szansa na upragnione pudło w XC, trzeba tylko dobrze robić swoje i znać rywali :).

    Start wyszedł mi średnio, na czoło szybko wychodzi Szymon Matuszak, za nim napiera Artur Zarański, kolejno Jan Zozuliński, Andrzej Jackowski i trzech mniej znanych gości, po tym ja. Dość szybko wchodzę w odpowiedni rytm i obroty, równie szybko, bo jeszcze w pierwszej połowie 1 okrążenia wyprzedzam tych trzech gości i od tego momentu w 100% elegancko jadę swoje :). Drugie okrążenie mija spoko, niemal cały czas mam na oku przede mną Zozulińskiego, czyli tempo moje jest dobre. Trzecie kółko też spoko, czułem się nieźle i tak jakbym z okrążenia na okrążenie coraz lepiej się rozkręcał. Jedno zdarzenie mijałem – Zozuliński zerwał łańcuch i dnf (wystartował jeszcze w Elicie i szerokie pudło ma). Czwarte i zarazem ostatnie kółko – zauważyłem że przybliżyłem się do Zarańskiego, który widocznie pod koniec osłabł, jednak przewaga jaką Artur wypracował na początku nie pozwoliła mi wygrać z nim, zabrakło pewnie jeszcze jednego okrążenia (44 sek. na kresce) … W końcu zadowolony mijam metę, bo wiem że pierwsze pudło w XC w końcu zdobyłem, HURA ! :).

    4/9 – open SuperMasters
    3/4 – Masters I

    Strata do zwycięzcy (Szymon Matuszak) – 4:44 min, dotychczas najniższa w karierze XC !
    W generalce tegoż cyklu jestem drugi, za wspomnianym Arturem. Finał 5 lipca w Mroczkowie Gościnnym.

    Zaraz po króciutkim rozjeździku podjechałem pod ławeczkę i z Gogolem podzieliłem swoje wrażenia z traski – „jest OK., brakuje tylko czegoś technicznego” :), następnie dotknąłem i podniosłem Scale 900 RC Matuszaka i zapytałem o wagę … 8.5 kg, no tak :).

    W oczekiwaniu na wskok na pudło, w doborowym towarzystwie oglądałem wyścig Elity – wygrał Michał Górniak. Frekwencja równie niska jak w Mastersach, ale o nudzie nie było mowy, bo na XC zawsze coś się dzieje.

    W trakcie dekoracji było jedno małe zamieszanie, bo nie wiedzieć czemu młodszy ode mnie o 9 lat Szymon Matuszak został sklasyfikowany w Masters II, zatem początkowo stałem nawet na srebrnym podium :). Po korekcie było OK., ważne że upragnione pudło w XC :).

    Kameralna stawka Mastersów :)
    Kameralna stawka Mastersów :) © JPbike

    W akcji na pierwszym kółku
    W akcji na pierwszym kółku © JPbike

    Wszystkie odcinki pętelki wchodziły mi sprawnie. To cieszy !
    Wszystkie odcinki pętelki wchodziły mi sprawnie. To cieszy ! © JPbike

    Atakuję najstromszą ściankę - 24% (może 29%) nachylenia !
    Atakuję najstromszą ściankę - 24% (może 29%) nachylenia ! © JPbike

    W 100% to jechałem swoje :)
    W 100% jechałem swoje :) © JPbike

    Ucisk dłoni ze zwycięzcą Mastersów :)
    Ucisk dłoni z Szymonem Matuszakiem - zwycięzcą Mastersów :) © JPbike

    W końcu jest upragnione pudło w XC !
    W końcu jest upragnione pudło w XC ! © JPbike






  • dystans : 18.52 km
  • teren : 18.52 km
  • czas : 00:59 h
  • v średnia : 18.83 km/h
  • v max : 36.45 km/h
  • hr max : 174 bpm, 96%
  • hr avg : 165 bpm, 91%
  • podjazdy : 333 m
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Pniewy - Księże Góry

    Sobota, 16 maja 2015 • dodano: 17.05.2015 | Komentarze 2


    Mistrzostwa Wielkopolski w kolarstwie górskim, więc trzeba BYĆ !
    Najpierw spora i solidna rozgrzewka, po tym całkiem się rozkręciłem, ale nie tak jak chciałbym (pracuję nad tym) :). W trakcie ustawiania stawki troszkę zdziwiłem się że sędzia wyczytał mnie dość szybko – no to super, bo startuję z pierwszego rzędu. Drogbas też. Fajna sprawa i od razu po gwizdku startera pojechałem w 100%. Adrenalina podczas startu zrobiła swoje, nawet nieźle mi poszło, bo w pierwszą serię zakrętów wpadam jako top 10. Zaraz tam na początku Szymon Matuszak zerwał łańcuch. Porządnie XC-owska pętla o długości ponad 4 km spowodowała że szybko nastąpiła selekcja na dobrych, średnich i słabszych Mastersów. Już w połowie pierwszego kółka przekonałem się że długo z takim mocnym tempem nie pociągnę, a to szkoda, bo traska mi super pasowała, wszystkie przeszkody techniczne ze sporą radochą i bez najmniejszego potknięcia łykałem, tylko forma głównie na podjazdach mogłaby być lepsza … Zatem tradycyjnie pozostało mi robić swoje i w trakcie 3 kółek grzecznie przepuściłem kilku rywali (m.in. Marcin Wichłacz, Drogbas, Zozuliński, Witkiewicz, Jackowski i jeszcze dwóch). Jarek, który od czasu wyprzedzenia mnie napierał całkiem blisko przede mną widocznie miał drobne problemy sprzętowe, raz zgubił bidon na moich oczach, kilka razy walczył z opadającą sztycą. A ja drobne problemy miałem z szybkim doborem przełożenia w korbie, no i pierwszy raz skorzystałem z przełącznika usztywniającego wózek przerzutki – super sprawa, łańcuch nie latał na wertepach. Natomiast ostatnie czwarte kółko poszło mi tak jakbym dopiero się rozkręcił na dobre i na metę wjechałem z niedosytem.

    16/32 – open Masters plus Juniorzy Młodsi
    10/15 – Masters I

    Strata do zwycięzcy (Marcin Malinowicz) – 6:04 min
    Gdybym jechał w Masters II (za rok) to byłbym … drugi ze stratą 36 sek. do koszulki mistrza WLKP …
    Drogbas wpadł na metę 8 sek. przede mną, na ostatnim kółku byłem szybszy od kompana :)

    Fotki by Hania Marczak, Tomasz Hruswicki.
    Sekundy do odpalenia. Tak to ja mogę startować :)
    Sekundy do odpalenia. Tak to ja mogę startować :) © JPbike


    Troszkę sobie polatałem. Takie hopki to dla mnie pikuś :)
    Troszkę sobie polatałem. Takie hopki to dla mnie pikuś :) © JPbike


    To coś nowego to rewelacja. Widocznie za szybko tędy mknąłem po dechach :)
    To coś nowego to rewelacja. Widocznie za szybko tędy mknąłem po dechach :) © JPbike






  • dystans : 9.50 km
  • teren : 9.50 km
  • czas : 00:48 h
  • v średnia : 11.88 km/h
  • v max : 34.84 km/h
  • hr max : 173 bpm, 96%
  • hr avg : 156 bpm, 86%
  • podjazdy : 495 m
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Bydgoszcz - Myślęcinek

    Niedziela, 29 marca 2015 • dodano: 30.03.2015 | Komentarze 16


    Kolejny sezon XC rozpoczęty. W tym roku nie ma niestety mojego ulubionego Thule Cup XC, na szczęście najprawdziwsza odmiana kolarstwa górskiego nie umarła, wręcz przeciwnie - pojawił się nowy cykl "MTB Hurom Series 2015".

    Relację rozgrzewkową już napisałem, zatem od razu parę słów o wyścigu.

    W trakcie ustawiania stawki Mastersów zaskoczyła mnie duża ilość ścigantów, z czego znałem osobiście zaledwie kilka osób. Widocznie to już ogólnopolski cykl i będzie bardzo ciężko o dekorowaną generalkę (mój cel w XC). Z niewiadomego mi powodu sędzia ustawił mnie dosłownie w czarnej d****. Ładny początek, no to mam pozamiatane. Ale co tam, znając doskonale siebie, wiem że będę walczył do końca. No i Mastersi wystartowali. Opady deszczu i niska temp. zamieniły ledwo 2 km pętelkę w ślisko-błotnistą przeprawę. Już na pierwszym zakręcie wiara z tyłów stawki wyprawiała rożne manewry na rowerach, m.in. wpadali w poślizgi na wszystkie strony :). Na pierwszej sekcji podjazdowej niełatwo łyknąłem ze tuzin rywali i podjąłem kolejne ataki, póki szerokość ścieżek pozwalała na wyprzedzanie. Koszmarnie ciężko szło przebijanie się do przodu. Już na drugim i dłuższym podjeździe szybko przekonałem się że niewiele zdziałam. Zrobiło się tak ślisko i gliniaste błoto zmieszane z trawą stopniowo oblepiało całego ścigacza, a moje Rocket Rony z przebiegiem ponad 6 tys. km ledwo dawały radę i na trudnych odcinkach trzeba było korzystać ze swoich mtb-owskich umiejętności :). Coś dla mnie, ale ... już w połowie pierwszego kółka, na kolejnym podjeździe średnio zajechany i uświniony łańcuch zaczął się zaciągać :(. Od razu nie zdziwiłem się, bo znam dobrze ten problem. Pierwsze myśli o rezygnacji szybko wygoniłem z głowy i walczyłem dalej póki mogłem. Na drugim kółku kiepski, bo papierowy numerek startowy rozerwał się po części i do końca wyścigu fruwał sobie na kierownicy, ponoć sporo osób je gubiło :). I tak dalej przez kolejne okrążenia w tym błocie cały czas bardziej niż na rywalach trzeba było się skupiać na jeździe i walczyć z bezustannymi uślizgami. Coś tam nawet stopniowo wyprzedzałem pojedyncze sztuki. Najwięcej traciłem na podjazdowych wypychach przez zaciąganie łańcucha, no i podczas buksowania, a zjazdy szły mi spoko, tyle że niewiele trudnych ich było. W końcu i już na ostatnich okrążeniach postanowiłem wypróbować podjeżdżanie na blaciku (przeł. 38/36) i dziwiło mnie że dawałem radę poza najstromszą ścianką (pomyślę o napędzie 1x10). Aha, również na ostatnich kółkach tasowałem się z paroma osobami - z wszystkimi przegrałem finisz przez problem napędowy, blokowanie mnie, do tego na zjeździe do mety numerek się urwał i musiałem stanąć. W końcu meta - bez emocji, ważne że ukończyłem i to w połowie stawki. Okazało się również że dostałem dubla tylko od zwycięzcy Mastersów.

    32/69 - open Masters
    23/45 - Masters I

    Wynik średnio zadowalający. Gdybym wczoraj nie ładował %, przyjechał na zawody w ciepłym aucie, miałbym niezajechany napęd i lepsze klocki w oponkach, no i na starcie stałbym chociaż w połowie stawki, to byłoby dużo lepiej, ponoć kolega Andrzej Jackowski (też w ProGoggleTeam) którego łykałem na niedawnych przełajach dotarł do mety na 8 miejscu open !

    Po zawodach oglądałem wyścig Elity - to co wyprawiał Bartosz Banach na każdym kółku - moje kolarskie marzenie :)

    Parę fotek by rowerowanie.com, Darek Danielek.
    Start z ogona to widocznie ciężka sprawa dla starego wyjadacza (mnie) :)
    Start z ogona to widocznie ciężka sprawa dla starego wyjadacza (mnie) © JPbike


    Walczę póki mogę !
    Walczę póki mogę ! © JPbike


    Tak wyglądały moje najgorsze momenty :(
    Tak wyglądały moje najgorsze momenty :( © JPbike


    Na zjazdach to myk w swoim żywiole !
    Na zjazdach to myk w swoim żywiole ! © JPbike


    Widać że było ciężko. Trza być TWARDYM i robić swoje !
    Widać że było ciężko. Trza być TWARDYM i robić swoje ! © JPbike


    Specjalnie dla niedowiarków - podjeżdżam na blaciku 38 :)
    Specjalnie dla niedowiarków - podjeżdżam na blaciku 38 :) © JPbike


    To już ostatnie metry. Nomerek startowy do wymiany
    To już ostatnie metry. Numerek startowy do wymiany © JPbike


    Mimo wszystko, to był bardzo fajnie spędzony weekend - dzięki Dawidzie i Mariuszu, do następnego !


    Kategoria dzień wyścigowy, XC


  • dystans : 101.33 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 04:36 h
  • v średnia : 22.03 km/h
  • v max : 50.62 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • III Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk XC

    Niedziela, 7 grudnia 2014 • dodano: 07.12.2014 | Komentarze 11


    Trzecie z kolei zawody organizowane przez Asię i Marcina oraz Sebę.
    Również trzeci raz z rzędu postanowiłem dojechać na miejsce rowerem (40 km). Jadąc, w okolicy Cytadeli natrafiłem na Jurka, Remika i tak razem dojechaliśmy na Śródkę, po czym kompani udali się dalej po twardym, a ja na miejsce ustawki przy żródełku nad Maltą. Na miejscu prócz mnie zjawił się Dawid. We dwóch kręciliśmy terenowo-asfaltowo do miasteczka zawodów nad urocze Jezioro Brzostek, nierzadko niezłym tempem, ale co zrobić skoro nas obu ciągnęło naprzód ... :)
    Na miejsce spod Malty dojechaliśmy równo w godzinę i na godzinę przed startem.
    W międzyczasie zjawiali się kolejni uczestnicy. Poziom organizacyjny wysoki !

    Super klimatyczne miasteczko zawodów :)
    Super klimatyczne miasteczko zawodów :) © JPbike

    Rumaki ponumerowane i gotowe do grudniowej przepałki
    Rumaki ponumerowane i gotowe do grudniowej przepałki © JPbike

    Grupowe magazynowanie cennego ciepełka :)
    Grupowe magazynowanie cennego ciepełka :) © JPbike

    Ekipa ProGoggli ma się dobrze
    Ekipa ProGoggli ma się dobrze © JPbike

    Sygnalizacja pełnej gotowości przed rozgrzewkową rundką
    Sygnalizacja pełnej gotowości przed rozgrzewkową rundką © JPbike

    Po zapoznawczym okrążeniu odliczanie do startu, zrzucam kamizelkę i wcinam batonika.
    No to START !

    1 okrążenie - ruszam spokojnie, paru mnie wyprzedza, w pierwszy zakręt wjeżdżam na 7 pozycji. Po chwili wyprzedza mnie josip. No to zaczynam zwiększać tempo i już po 2-3 km przesuwam się na czwartą pozycję, za Sebą, josipem i Jurkiem N. Seba widocznie tegoż dnia jest w znakomitej dyspozycji i zaczyna się oddalać.

    Koniec 1 okrążenia. Mądrze jadący Jurek N. sporo namieszał w czołówce !
    Koniec 1 okrążenia. Mądrze jadący Jurek N. sporo namieszał w czołówce ! © JPbike

    2 okrążenie - pierwsze pół rundki w dalszym ciągu jadę jako czwarty i mając z bliskiej odległości josipa i Jurka N, po czym wyprzedzam najpierw pierwszego, a następnie drugiego i dość szybko uzyskuję nad nimi ze 10 sek przewagi. Próbuję również szybciej jechać by dogonić majaczącego w oddali przede mną Sebę. Bez skutku i zaczynam tracić siły.

    3 okrążenie - Ubytek powera w nogach widocznie daje znać i pozostaje mi kontrolowanie sytuacji i utrzymanie 2 pozycji. Idzie naprawdę ciężko zwłaszcza na ściankach podjazdowych sporo tracę. Łapią mnie nawet skurcze w nowych miejscach. Na ostatniej szybkiej prostej wyprzedza mnie Jurek N. a josip też mnie dogania. Na koniec techniczna szykana góra-dół, zrównujemy się. Na zjeździe desperackim atakiem wyprzedza mnie josip, który po chwili spina się z Jurkiem N, a ja wykorzystuję ich błąd i wicemistrzostwo obronione :)

    Ilustrowana dokumentacja naszej walki na finiszu nawet jest !
    Żażarta walka o 2 miejsce na ostatnich metrach
    Zażarta walka o 2 miejsce na ostatnich metrach © JPbike


    "Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta" - tak wygrałem finisz :) © JPbike

    Całkiem zadowolony ja, było naprawdę ciężko
    Całkiem zadowolony ja, było naprawdę ciężko © JPbike

    Czas na coś takiego :)
    Czas na coś takiego :) © JPbike

    Podium facetów. Wicemistrzostwo obronione
    Podium facetów. Wicemistrzostwo obronione © JPbike

    Wypada wspomnieć że w tegorocznej edycji startowały również bikerki i to dwie !

    Tombola też była
    Tombola też była © JPbike

    I tak po najedzeniu, ogrzaniu się i bardzo miło spędzonym czasie w doborowym towarzystwie czas na drogę powrotną. Tym razem już samotnie. Jakoś ciężkawo się kręciło w stronę domu, nogi bolały, dwa razy musiałem przystopować na banana i suszone daktyle. Do końcowego celu zajechałem już po zmierzchu trochę zmęczony ale zadowolony.
    No i stówka jest !

    Wyjątkowe i cenne trofeum. Zadbałem o takie tam efekty świetlne :)
    Wyjątkowe i cenne trofeum. Zadbałem o takie tam efekty świetlne :) © JPbike

    Dzięki wszystkim i do następnego !




  • dystans : 19.49 km
  • teren : 19.49 km
  • czas : 01:06 h
  • v średnia : 17.72 km/h
  • v max : 37.06 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Pniewy

    Niedziela, 11 maja 2014 • dodano: 12.05.2014 | Komentarze 6


    Dwa mocne wyścigi rozgrywane dzień po dniu i do tego w różnych częściach kraju – tego w moim wykonaniu jeszcze nie było. Nazajutrz czułem jeszcze nóżki po giga w Złotym Stoku, śniadanie i dość wczesny wyjazd najpierw na działkę by umyć ścigacza (błotka w górach nie brakowało), po czym można było spoko dotrzeć do Księżych Gór na Mistrzostwa Wielkopolski w kolarstwie górskim. W ubiegłym roku, w błocie zmieliłem łańcuch i nie ukończyłem owych zawodów, kosztowało mnie to utratę podium w generalce (!), czas się z tym rozliczyć :)
    Na miejscu masa znanych twarzy z Thule Cup XC, jak i teamowi kumple – to josip, Marc (debiutant w XC), Rodman i startujący w Elicie krzychuuu86. W roli kibiców przyjechali moi rodzice, Jurek, Ola z dziećmi (od josipa) i Gosia z Kubusiem (od Krzycha) – wszystkim podobało się to kolarskie widowisko :)
    W trakcie wskoku w teamowe portki podszedł do mnie Marek Witkiewicz i mówił że w Połczynie krzyczał na mnie w momencie gdy zgubiłem trasę :) Po prostu jeszcze nie wiedział o moim niedosłuchu, widocznie jestem specyficznym kolarzem mtb :)
    Rozgrzewkę ograniczyłem do przejechania jednego okrążenia XC. Muszę przyznać że chłopaki z odjechani-team.pl wykonali kawał dobrej roboty – w porównaniu z zapoznaniem runda została uporządkowana, fragment zmieniony z krętym podjazdem i jednym stromym zjazdem, dobudowali jeszcze jedną sekcję z hopkami, a dla słabszych technicznie wyznaczyli bypassy, tuż przed metą powstał kamienny ogródek. Po dodaniu do tego niezliczonej ilości przeróżnych zakrętasów, podjazdów i zjazdów to mamy w sumie jedną z najfajniejszych tras XC w regionie. Jednym zdaniem – nigdzie nie było nudy i o to chodzi ! Do pokonania Mastersi mieli najpierw małe kółko rozciągające, niecałe pół rundy i w końcu pełne 4 okrążenia po 4.1 km każde. Wszystko dobrze przemyślane.
    Na starcie stoję w drugim rzędzie i widzę że konkurencja w mojej kategorii jest dość silna. Po odpaleniu od razu ogień i bardzo szybko znajduję się w swoim miejscu. Pierwsze kółko pokonuję sprawnie i przy powolnie rozciągającej się stawce. Tętno pracuje prawidłowo, samopoczucie mam niezłe, tylko tradycyjnie brakuje mi siły by móc przebijać się do przodu w kierunku podium … :) Na drugim kółku stopniowo dogania i wyprzedza mnie dwóch z mojej kategorii (startowali z końca). A trzecie i czwarte okrążenia to właściwie gnam sam najlepiej jak potrafię, przy tym kontroluję sytuację i cały czas podążam w nieznacznej odległości za jednym gościem w koszulce z kuszącym napisem „Browar Miłosław” :) I tak spoko dojeżdżam do mety jako teamowy lider Mastersów. Aha, trzeba wspomnieć że na każdym okrążeniu wszystkie przeszkody techniczne z hopami i kamieniami włącznie pokonywałem supersprawnie, radocha była i to jaka ! :)

    17/36 – open SuperMasters
    10/21 – Masters I

    Strata do zwycięzcy (Paweł Bober) – 10:03, do pudła Masters I – 03:57
    Do osiągniętego wyniku i jazdy nie mam zastrzeżeń, na tyle mnie było stać.

    17 – JPbike – 1:06:25
    21 – josip – 1:08:47
    24 – Rodman – 1:10:38
    32 – Marc- 0:58:48 (dubel)

    Fotki by Jurek57, krzychuuu86, tata mój :)
    Elagancki lot i lądowanie. Lubię TO :)
    Elegancki lot i lądowanie. Lubię TO :) © JPbike


    Fragmencik otwartej przestrzeni, tu dmuchało :)
    Fragmencik otwartej przestrzeni, tu dmuchało :) © JPbike


    Pełno tu zakrętasów, tak ma być w prawdziwym XC !
    Pełno tu zakrętasów, tak ma być w prawdziwym XC ! © JPbike


    Jak widać, sporo sobie polatałem. Czadowo było :)
    Jak widać, sporo sobie polatałem. Czadowo było :) © JPbike


    Puls – max 176, średni 159
    Przewyższenie – 474 m



  • dystans : 22.22 km
  • teren : 22.00 km
  • czas : 01:07 h
  • v średnia : 19.90 km/h
  • v max : 37.06 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Wągrowiec

    Niedziela, 6 kwietnia 2014 • dodano: 06.04.2014 | Komentarze 6


    Zaczęło się to co lubię – XC. W drodze do Wągrowca zgarnąłem Drogbasa i dojechaliśmy spoko. Również rejestracja poszła bardzo sprawnie. Z teamowych kumpli zjawiło się nas sporo - ja, jarekdrogbas, josip, klosiu i rysiu, oraz w Elicie wystartowali jasskulainen i krzychu, w sumie fajnie że chłopaki się przekonali do XC. Zjawił się również nasz świetny kolega - micor. Czas na godzinną rozgrzewkę. Wykonaliśmy dwa kontrolne kółka z niespełna 4 km pętelki, dla mnie nic nowego, zresztą dwa razy już tam startowałem. Pora na start. Dzięki niezłemu zeszłorocznemu miejscu w tym cyklu, ustawili mnie w drugim rzędzie. Stawka Mastersów przekroczyła sztuk ze 50. No i poszli, od razu blat i ogień, na rundce rozciągającej wokół stadionu wykorzystuję świetną stabilność mojego 27.5-era i dzięki temu na starcie praktycznie nic nie tracę, trzymam się swojego miejsca. Wpadamy na właściwą pętelkę, pokonywaną sześć razy. Stawka powoli się rozciąga, nikt mnie nie blokuje, po prostu idealnie jestem w swoim miejscu. Na pierwszym kółku grzecznie przepuszczam rasowe twarze mtb – Witkiewicza i Bobera. Tętno pracuje odpowiednio jak na XC, samopoczucie mam niezłe, tylko wyraźnie brakuje mi ważnej rzeczy – siły. Na drugim kółku widzę jak Drogbas walczy i przybliża się do mnie, chwilowo dosłownie ze 5-10 m za mną. W momencie po zjechaniu techniczną ścianką zauważam brak Jarka za mną, musiało się coś stać. Trzecie kółko, cisnę swoim rytmem, od tego momentu tasuję się z dwoma gośćmi (obu na mecie załatwiłem). No i nastał troszkę szokujący moment – to klosiu ciśnie jak diabli i przybliża się do mnie. Myślę sobie – ja taki słaby, czy Mariusz aż taki mocny jak na XC ? :) Od trzeciego kółka dublowanko w moim wykonaniu rozpoczęte. Nastała ostra jazda w wykonaniu JPbike'a i klosia. Na końcu czwartego kółka przede mną tworzy się mała grupka, delikatnie mnie przyblokowano, co wykorzystuje z rozpędu Mariusz i tak straciłem oczko. Piąte i szóste okrążenie to jazda łeb w łeb dwóch teamowych rówieśników. Uff, moje słabe zapasy sił z trudem nie pozwalają klosiowi uciec. Na ostatnim kółku jeden dublowany tak mnie blokuje na wąskim fragmencie z zakrętasami, co powoduje że wszystkie szanse na superfinisz z Mariuszem przepadają. Na metę wpadam bez rewelacji i kilka sekund za klosiem.
    I tak oto skończyła się moja teamowa dominacja na zawodach XC.

    12/54 – open SuperMasters
    8/29 – Masters I

    Strata do zwycięzcy open (Paweł Bober) - 7:05 , do pudła - 4:36

    7 (11 open) – klosiu – 1:06:57
    8 (12 open) – JPbike – 1:07:01
    11 (17 open) – Jarekdrogbas – 1:08:27
    14 (26 open) – josip – 1:11:17

    Wynik dla mnie spoko i bez rewelacji. Forma taka jak w zeszłym sezonie.
    Najbardziej cieszy to że ProGogglowcy prezentują mocno wyrównany poziom :)

    Fotki by micor, Mirek Sell i Hania Marczak.
    Start. Ostrooo do przodu !
    Start. Ostrooo do przodu ! © JPbike


    Zakrętasy, zawijasy, hopki - lubię to :)
    Zakrętasy, zawijasy, hopki - lubię to :) © JPbike


    Napieram i jednocześnie łapię głęboki oddech :)
    Napieram i jednocześnie łapię głęboki oddech :) © JPbike


    Moja mocna strona. Tu nie ma miejsca na błędy !
    Moja mocna strona. Tu nie ma miejsca na błędy ! © JPbike


    Dwie teamowe sztuki cisną, cisną ;)
    Dwie teamowe sztuki cisną, cisną ;) © JPbike


    Puls – max 178, średni 168
    Przewyższenie – 422 m



  • dystans : 104.40 km
  • teren : 45.00 km
  • czas : 04:57 h
  • v średnia : 21.09 km/h
  • v max : 59.09 km/h
  • rower : TREK 8500
  • II Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk XC

    Niedziela, 1 grudnia 2013 • dodano: 01.12.2013 | Komentarze 14


    Tradycją stało się organizowanie bikestatsowych zawodów.
    Dla wszystkich uczestników to świetna zabawa w doborowym gronie, jak i dobra okazja by poznać swoją aktualną kondycję.
    Tym razem Asia z Marcinem i córkami, oraz znakujący pętelkę Sebastian zorganizowali II Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk w MTB.

    Dla mnie ten dzionek zaczął się dość wcześnie, pobudką o 7:30.
    Średnio kolarskie śniadanie wciąłem i można jechać nad urocze Jezioro Brzostek.
    Najpierw spod domu na pobliski Stadion Lecha, tam zajechał z Buku super facet na rowerze – Jurek.
    We dwójkę kręciliśmy przez miasto nad Maltę, gdzie zajechali również Krzychu i Mariusz.
    I tak czteroosobowy peletonik ruszył po błotnisto-terenowo-asfaltowej nawierzchni na miejsce spotkania.
    Pomykając tędy były chwilowe sprinty, nawet Jurek dawał czadu, rewelacja jak na tak starego faceta :)
    Wiatr tak nam sprzyjał że nad Jezioro Brzostek zajechaliśmy miło, przyjemnie i bez zadyszki.

    Humory na dojazdówce dopisują. To widać :) © JPbike

    Zajechaliśmy na miejsce. Imprezę czas zacząć © JPbike

    O takie piękne pucharki będziemy walczyć © JPbike


    Próbne okrążenie – Pięciokilometrowa fajna pętelka taka sama jak rok temu, z tą różnicą że tegoż dnia mieliśmy parę fragmentów ze sporymi podkładami grząskiego błota. Przejechanie tędy bez glebki/podpórki dawało satysfakcje - urok MTB. No i nie zabrakło widoku z zerwanymi oznaczeniami, a w jednym miejscu ktoś obrócił strzałkę ...

    Ekipa ścigantów na chwilę przed odpaleniem © JPbike


    1 okrążenie – Ruszyłem bez napinki z tyłu stawki, by po krótkim czasie znaleźć się na 5 pozycji, za z3wazą, klosiem, krzychem i Rodmanem. Na arcybłotnym odcinku raz mocno zachwiało równowagą, wybroniłem się dzięki technice. Mariusz widocznie zaatakował, zaczął liderować i uciekać (sprawka 29”, czy jego nóg ?). I tak utworzyła się trzyosobowa grupka (krzychu, Rodman i ja). Po drodze wyprzedziliśmy z3wazę. Na zjeździe, tuż przed linią mety wyprzedziłem Rodmana.

    Zacięta i wyrównana rywalizacja na całego :) © JPbike

    To tu wyprzedziłem Rodmana © JPbike

    2 okrążenie – Jadę tuż przed krzychem, a Rodman czai się za mną raz blisko, raz troszkę dalej. Pamiętając że rok temu porządnie się przepaliłem na ostatnim kółku, tym razem na tym okrążeniu cały czas kontroluję sytuację i tętno (bez pulsaka, na wyczucie). Gdzieś na końcówce tegoż kółka wyprzedzam krzycha i 2 pozycję mam w kieszeni, ale wiem że łatwo nie będzie.

    3 okrążenie – Wyciskam z siebie sporo, momentami nieźle się grzeję. Jadący ze sekundę lub dwie za mną Krzychu widocznie walczy na całego. W pewnym momencie przede mną pojawia się sylwetka klosia ! Podejmuję atak z całych sił, ciężko idzie, omal nie łapię skurczów. A na najstromszym podjeździku uświniony błotem łańcuch się zaciąga i zmuszony jestem na szczyt zbutować. Dogania i wyprzedza mnie krzychu, który po krótkiej chwili również ma problemy z zaciągającym łańcuchem i czającymi się skurczami, co skrzętnie wykorzystuję i wyprzedzam kolegę. Cisnę i tak oto dowożę do mety wicemistrzostwo Pobiedzisk :)

    Pierwsza czwórka świeżo po rywalizacji © JPbike

    Jurek polał do pucharków coś wyskokowego i NA ZDROWIE :) © JPbike

    Ognisko, kiełbaski, zupka, placek, wesołe pogaduszki - czego chcieć więcej ? :) © JPbike

    Klimatyczna miejscówka. Było SUPER FAJNIE ! © JPbike

    Powrót z zawodów okazał się masakrycznie ciężki. Ja, klosiu i krzychuuu86 musieliśmy stoczyć walkę z pokaźnym wmordewindem, taplanie w błotku też było. Jak na twardzieli przystało, udało nam się spoko dotrzeć do Pyrlandii.

    Podsumowując – kolejne świetne zawody perfekcyjnie zorganizowane, nawet niefajna pogoda nie popsuła super zabawy.
    Dzięki wszystkim za wspólne chwile, do następnej imprezy, wiadomo jakiej :)

    Galeria 57 fotek z mojego aparacika - jest TUTAJ.